Odkrywanie na nowo utraconej sztuki podróżowania

mężczyzna na rowerze w Mezöberény
Wysłane:

Seth Kugel jest byłym felietonistą „Frugal Traveler” w „New York Timesie” i autorem nowej książki Odkrywanie podróży na nowo: przewodnik dla ciekawskich na całym świecie , z którego jest to adaptacja. Znam go od lat i nasza filozofia podróżowania bardzo się pokrywa. Czytałem jego książkę w zeszłym roku i pomyślałem Gdybym miał kiedykolwiek napisać książkę o stanie branży turystycznej, napisałbym tę książkę! To świetna książka, a dzisiaj Seth zacytował dla nas jej fragment!

Wypisane białymi drukowanymi literami na ponurej cementowej ścianie w Mezöberény, schludnym, ale podupadającym dwunastotysięcznym mieście na hiperbolicznie zwanej Wielkiej Nizinie Węgierskiej, pojawiło się słowo:



DESTYLARNIA

Kilka godzin wcześniej, w pochmurny poranek w chłodny styczniowy dzień, wyskoczyłem z pociągu relacji Bukareszt-Budapeszt, aby zobaczyć, jak by to było spędzić weekend w przeciwnym miejscu niż miejscowość turystyczna. Mezöberény nie tylko nie pojawiało się w przewodnikach — nie było na nim ani jednej restauracji, hotelu ani atrakcji wymienionej na TripAdvisor, czego nie można powiedzieć o Mbabara w Ugandzie czy Dalanzadgad w Mongolii. Mam jednak pewne informacje na temat miasta dzięki jego gminnej stronie internetowej: mieszkaniec József Halász obchodził niedawno swoje dziewięćdziesiąte urodziny.

Albo tak mi powiedział Tłumacz Google. Węgierski jest językiem uralskim, bliżej spokrewnionym z dźwiękiem, który pojawia się podczas zasypiania na klawiaturze, niż z angielskim, niemieckim czy francuskim. To sprawia, że ​​nawet podstawowe zrozumienie jest wyzwaniem, o czym przekonałem się, gdy tylko wybiegłem z pociągu do toalet na stacji i stanąłem przed pilną potrzebą wyboru między dwojgiem drzwi: CZŁOWIEK I KOBIETA . Władze najwyraźniej zaoszczędziły kilka forintów, nie wydając pieniędzy na znaki z kreskówkami.

Dzień wstał zimny i szary i taki pozostał, gdy szedłem przez miasto, powoli orientując się, zaintrygowany przedwojennymi, przedkomunistycznymi domami i częściej niż okazjonalnymi rowerzystami – było prawie więcej rowerów niż samochodów – który pomachał na powitanie. Ale potem zaczęła się zimowa mżawka, powodując gwałtowny spadek liczby rowerzystów, mimo że liczba wędrownych amerykańskich turystów utrzymywała się na stałym poziomie jednego. Dla mnie dzień w podróży, który zamienia się w deszcz, jest jak kawałek czekolady, który upuściłem na podłogę: jest znacznie mniej atrakcyjny, ale niech mnie diabli, jeśli mam go wyrzucić.

Właśnie w pierwszych minutach deszczu natknąłem się na ten znakowany znak na ulicy mieszkalnej. Za murem, na popękanym, teraz porośniętym kałużami podjeździe, stało kilkanaście plastikowych beczek ustawionych w rzędach niczym beczki po odpadach nuklearnych. Za nimi, może sto stóp od miejsca, w którym stałem, znajdował się parterowy budynek w kształcie litery L. Co to było za miejsce? Cóż, najwyraźniej SZESZFÖZDE. Ale co to było?

W dawnych czasach (powiedzmy w 2009 r.) wyciągnąłbym rozmówki angielsko-węgierskie lub słownik kieszonkowy, ale zamiast tego aktywowałem w telefonie roaming międzynarodowy, dokładnie przeliterowałem S-Z-E-S-Z-F-O-Z-D-E i stuknąłem Go.

Destylarnia Szeszföde w Mezöberény na Węgrzech

Niewielka prędkość usługi mobilnej Wielkiej Niziny Węgierskiej spowodowała dramatyczną przerwę. I wtedy przyszła moja odpowiedź:

DESTYLARNIA .

Nie powiesz.

Domyśliłbym się, że to może WŁASNOŚĆ PRYWATNA albo NIEBEZPIECZEŃSTWO – TRZYMAJ SIĘ OD SWOJEGO SPRAWU, TY Wtrącający się CUDZOZIEMCU! Ale destylarnia? Fala adrenaliny spłynęła przez mój tors, a moje usta wykrzywiły się w głupim uśmiechu.

Z drzwi wyłoniło się dwóch dość szorstko wyglądających mężczyzn, starszy z nich palił papierosa, miał na sobie sweter i poplamione od pracy spodnie, które bardziej sugerowały Układ Warszawski 1986 niż współczesną Unię Europejską. Pomachałem do nich, wskazałem na wiszącego mi na szyi nieporęcznego Canona 7D, a potem na budynek. Stara szkoła Tłumacza Google.

Pomachali mi do środka i oprowadzili mnie po okolicy.

plan podróży na Sri Lankę

Wewnątrz starożytnej, ale w pełni funkcjonującej gorzelni mężczyźni pozwolili mi zrobić zdjęcia i udzielili mi niezbyt zrozumiałej lekcji poprzez wskazywanie, wyraziste spojrzenia i tłumaczenie na węgierski smartfon, na temat tego, jak pálinka — język węgierski brandy owocowe — powstał.

Okazało się, że te beczki, które widziałem na zewnątrz, były pełne fermentującego soku gruszkowego, winogronowego i jabłkowego. Wewnątrz była destylowana w jakiś sposób poprzez zapętlony i splątany system rur wychodzących z blaszanych zbiorników w górę i wzdłuż ścian. Wyglądało jak laboratorium szalonego naukowca z zamiłowaniem do tandetnych linoleum.

Kiedy mnie oprowadzali, zaangażowałem się w najbardziej nieodłączną część podróży: próbuję zobaczyć świat z punktu widzenia kogoś zupełnie innego ode mnie. Jak wyglądało ich życie? Czy podróżowali? Kim byli ich rodzice i dziadkowie? Bariera językowa, która nie pozwalała im odpowiedzieć, nie powstrzymała mnie od zastanawiania się.

Po wchłonięciu każdego zardzewiałego szczegółu i każdego błysku dumy w zmęczonych oczach mężczyzn, napisałam: „Przyjdź do mnie do domu”. Nowy Jork do Tłumacza Google – dookoła się śmieje – i całkowicie uszczęśliwiony, ruszył z powrotem na deszczowe ulice Mezöberény.

Co było takiego wspaniałego w tej chwili? Jasne, destylarnia była zgrabną historyjką dla przyjaciół i w moim przypadku wartą kilku akapitów w gazecie. Ale czy nie był to po prostu brudny interes, robienie lokalnych dziwek w mieście, które nawet większość Węgrów określiłaby jako odludzie?

mężczyzna pali papierosa w destylarni Szeszföde w Mezöberény na Węgrzech

To był wspaniały moment, bo to odkryłem. Nie jest to wstrząsające odkrycie w sensie leku na AIDS czy nieznanego wcześniej gatunku plującej trucizną neonowej żaby wielkości małego paznokcia. Ale to było w 100% nieoczekiwane, w 100% prawdziwe i w 100% moje.

Discovery było kiedyś siłą napędową podróży, przynajmniej dla tych z nas, którzy stronili od wycieczek autokarowych i kurortów all-inclusive. Zwykle wychodziliśmy z domu, wiedząc stosunkowo niewiele o naszym celu podróży — być może z wyróżnionymi stronami przewodnika opisującymi główne atrakcje i lokalną etykietę napiwków, listą wskazówek zaczerpniętych od często podróżujących przyjaciół lub artykułami skopiowanymi i wklejonymi do dokumentu Word. Dla ambitnych może koncepcyjne wyczucie lokalnej historii lub kultury zaczerpnięte przed podróżą z powieści historycznej.

Poza tym byliśmy zdani na siebie.

Pomogły nam w tym papierowe przewodniki zatrzymane w czasie, broszury i papierowe mapy z budek informacji turystycznej oraz wskazówki od hotelowego konsjerża. Na początku tego stulecia pomocne okazały się także wyszukiwarki Google w kafejkach internetowych. Ale inaczej nie było wyboru: decydowałeś, co zrobić ze swoimi oczami i uszami, wędrując, inicjując kontakt międzyludzki. Wskazówki pochodziły z wysłuchiwania historii innych podróżników przy śniadaniu w hostelu lub B&B (innym niż Air), wejścia do sklepu, aby zapytać o drogę i zakończenia rozmowy z właścicielem, lub też poczucia zapachu świeżego chleba lub skwierczących papryczek chilli i podążania za nosem.

Oczywiście wszystko to dzieje się nadal dzisiaj – ale tylko wtedy, gdy naprawdę zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, aby tak się stało. Nie tylko prawie każde miejsce na świecie jest udokumentowane z dokładnością do jednego cala, ale ta dokumentacja – ubrana zarówno jako fakt, jak i opinia – jest w przeważającej mierze i natychmiast dostępna dzięki wszechobecnej technologii. Przydaje się to w wielu sytuacjach życiowych — informacjach medycznych, filmach instruktażowych i krótszych dojazdach do pracy. Ale czy nie podróżujemy, żeby przełamać rutynę? Doświadczyć nieoczekiwanego? Żeby świat nas zachwycał?

Jeśli tak, mamy zabawny sposób, aby to pokazać. Tygodniami przeglądamy recenzje w Internecie, planujemy dni co do pół godziny, a potem pozwalamy, aby GPS i zebrana mądrość niemądrych prowadziły nas na ślepo. Mamy na myśli dobrze — nikt nie chce, aby romantyczna kolacja się nie udała, zgubił się i przegapił obowiązkową atrakcję lub ryzykował chaos, nie zapewniając dzieciom rozrywki przez trzy minuty.

Ale czy nie jest to po prostu cyfrowa wersja staromodnej wycieczki grupowej? No cóż, prawie, z tą różnicą, że podczas wycieczki autobusowej faktycznie spotykasz osobę, z której rady korzystasz.

Jedna z moich najbardziej żelaznych zasad podróżowania jest następująca: liczba odwiedzających dane miejsce jest odwrotnie proporcjonalna do tego, jak mili są dla nich miejscowi. O ile mi wiadomo, Mezöberény nigdy nie przyjmowało żadnych zagranicznych turystów. To był antyParyż, a ta destylarnia anty-Luwr.

Ludzie zamieszkujący wciąż liczne, wolne od turystów obszary planety są zazwyczaj nie tylko milsi, ale i bardziej ciekawi świata. Mówią, że niedźwiedź na wolności boi się ciebie tak samo jak ty jego. Mówię, że ludzie w miejscach, do których rzadko chodzą osoby z zewnątrz, są tak samo ciekawi gości, jak goście ich. Pytanie nie brzmi, dlaczego pracownicy gorzelni zaprosili mnie – noszącego aparat fotograficzny i bełkoczącego nieznajomego – na wycieczkę, tylko dlaczego mieliby tego nie zrobić? Gdybym to był ja, pomyślałbym: co ten dziwny cudzoziemiec robi poza nami destylarnia z kamerą? Poczekaj, aż powiem dzieciom! A swoją drogą, czy nie czas już na przerwę?

Co ważniejsze, czy to możliwe, że natknięcie się na wilgotną destylarnię może być równie ekscytujące, jak zwiedzanie jednego z największych zabytków na świecie? Czy przypływ emocji, który poczułem, gdy na ekranie pojawiło się słowo gorzelnia, był zgodny z tym, co poczułem, gdy po raz pierwszy spojrzałem na sufit Kaplicy Sykstyńskiej?

Chyba nie, chociaż moment destylarni pamiętam dość dokładnie i ledwo pamiętam to, co czułem w Kaplicy Sykstyńskiej. Dlaczego? Bo chociaż prorocy, Sybille i odtworzenia biblijne Michała Anioła są kilka bilionów razy piękniejsze niż zardzewiałe rury w betonowym budynku cuchnącym sfermentowanymi owocami, widziałem je już wcześniej na zdjęciach, słyszałem, jak mówili o nich profesorowie i czytałem relacje innych podróżników szukał najlepszego czasu, aby uniknąć tłumów.

Dlatego uważam, że nadszedł czas, abyśmy ponownie odkryli podróże i docenili wartość tego, co odebrał nam przepełniony dokumentacją świat: radość z samodzielnego tworzenia rzeczy.

***

Odkrywanie podróży na nowo: przewodnik dla ciekawskich na całym świecie Seth jest byłym felietonistą „Frugal Traveler” w „New York Timesie” i autorem nowej książki Odkrywanie podróży na nowo: przewodnik dla ciekawskich na całym świecie , z którego jest to adaptacja. W tej książce Kugel rzuca wyzwanie współczesnemu przemysłowi turystycznemu, chcąc na nowo rozpalić w ludzkości odwieczne poczucie przygody, które zostało praktycznie zniszczone w epoce cyfrowej, która niszczy spontaniczność. Można kupić książkę w Amazonie i przeczytaj.

Zarezerwuj podróż: porady i wskazówki logistyczne

Zarezerwuj swój lot
Znajdź tani lot za pomocą Skyscannera . To moja ulubiona wyszukiwarka, ponieważ przeszukuje strony internetowe i linie lotnicze na całym świecie, dzięki czemu zawsze wiesz, że żaden kamień nie zostanie pozostawiony bez zmian.

Zarezerwuj zakwaterowanie
Możesz zarezerwować swój hostel za pomocą Świat Hosteli . Jeśli chcesz zatrzymać się w innym miejscu niż hostel, użyj Rezerwacja.com ponieważ konsekwentnie zwraca najtańsze stawki dla pensjonatów i hoteli.

Nie zapomnij o ubezpieczeniu podróżnym
Ubezpieczenie podróżne ochroni Cię przed chorobami, obrażeniami, kradzieżą i anulowaniem rezerwacji. To kompleksowa ochrona na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Nigdy nie wyruszam w podróż bez niego, ponieważ w przeszłości musiałem go używać wiele razy. Moje ulubione firmy oferujące najlepszą obsługę i najlepszą wartość to:

Chcesz podróżować za darmo?
Podróżne karty kredytowe umożliwiają zdobywanie punktów, które można wymienić na bezpłatne przeloty i zakwaterowanie – a wszystko to bez żadnych dodatkowych wydatków. Wymeldować się mój przewodnik po wyborze właściwej karty i moje obecne ulubione aby rozpocząć i zobaczyć najnowsze, najlepsze oferty.

Potrzebujesz pomocy w znalezieniu atrakcji na swoją podróż?
Zdobądź swój przewodnik to ogromny rynek internetowy, na którym możesz znaleźć fajne wycieczki piesze, ciekawe wycieczki, bilety bez kolejki, prywatnych przewodników i nie tylko.

Gotowy do rezerwacji podróży?
Sprawdź mój strona zasobów dla najlepszych firm, z których możesz korzystać podczas podróży. Wymieniam wszystkie, których używam podczas podróży. Są najlepsze w swojej klasie i nie możesz się pomylić, używając ich podczas podróży.